Szczegóły:
| Odsłony: 341

Oto nasza załoga, opisana słowami Marka Pietrzykowskiego, drugiego oficera Sarmaty:
Jacek Starościak pierwszy po 1989 roku Prezydent Gdańska, były Konsul Generalny RP w Londynie i Szef Gabinetu Prezydenta Lecha Wałęsy. Ma taki zasób wiadomości, że starczyłyby na kilka rejsów dokoła świata. Wydał książkę pt. „Wspomnienia gdańszczanina.”
Za sterem nasz kapitan Irek Góreczny, kmdr w stanie spoczynku, niegdyś attache obrony w Wielkiej Brytanii i Francji. Z niejednego morskiego pieca chleb jadł. Pływał na takich żaglowcach jak ORP Iskra (tej pierwszej), Zawiszy Czarnym a także na Darze Młodzieży.

Te uśmiechnięte panie to:
Basia Włoch-Wiszniowska (w zielonym sztormiaku), która obiegła świat startując w maratonach na wszystkich kontynentach, nie wyłączając Antarktydy. A ma ich na koncie 44. Zawsze się śmieje.
Dalej w czerwonej bluzie Ania Suszyńska, wielokrotna mistrzyni świata w ekstremalnym pływaniu zimowym. Odgarniając krę i lodową kaszę, pływa po kilka kilometrów dziennie o każdej porze roku.

Jest miłośniczką gotowania, jednocześnie największą zmyłą naszego kapitana. Miało być dwa tygodnie na konserwach, a będę się bał wejść na wagę po powrocie do domu. Gdy kiwało było ciężko ustać na nogach a cóż dopiero mówić o gotowaniu.
I wreszcie autor tych słów Marek Pietrzykowski, o którego przeżyciach wojennych w Iraku dowiecie się z jego książki.
Tomek Małkowski, historyk, pisarz, autor cenionych podręczników dla młodzieży. Jest autorem przewodnika po Gdańsku dla dzieci.


Oto, krótkie migawki z odwiedzonych przez nas portów.
Do Kalmaru dotarliśmy po dwudniowej flaucie i upalnej pogodzie, ale dokąd się dało na żaglach. Załoga zaczęła myśleć, że Bałtyk to taka przyjazna, gładka jak lustro tafla wody.
Już z redy witał nas zamek.

Wysiłek żeglarzy docenił król Szwecji, wydając przyjęcie dla załogi Sarmaty na kalmarskim zamku.
W porcie wykonywaliśmy drobne naprawy, dbając szczególnie o nasz główny napęd - żagle. Marek okazał się bardzo zdolnym żaglomistrzem, cieślą i mechanikiem. To m.in. dzięki niemu rejs upłynął bez jakichkolwiek problemów.
W drodze do Visby trzeba przejść pod mostem w cieśninie kalmarskiej, chyba się zmieścimy?
South-westowy wiatr szybko przemieścił nas do podejście do Visby, uwaga na szybkie promy.
Visby:
Urocze zakamarki starego miasta.

A to już Fårosunds-marina.

To taki porcik, marina. Nie grzeszy wielkością, ale jest wszystko, czego potrzebuje żeglarz.
A tak został oceniony rejs Sarmaty, przez jego uczestnika, Marka Pietrzykowskiego:
Kapitan Irek pod datą 29.08.2020 zapisał w dzienniku jachtowym: godz. 13 30 zacumowano w Marinie Gdynia.
Nasza przygoda morska skończona.
Przeżyłem dwa tygodnie w grupie mocno zakręconych ludzi, którzy kochają to co robią. Mówiąc na wesoło językiem Śląska, dom wariatów kopalni Siersza.
Różni ludzie, różne osobowości, łączy ich wspólna pasja, Sopocki Klub Morsów, którego flagę ponieśliśmy pod salingiem Sarmaty do Szwecji.
Dwa tygodnie wspólnych przeżyć, w tym 3 dni solidnego sztormowania tak 6 B i więcej. Jacht dzielnie pracował na fali, dziób jechał w górę czasem do 4 m by za chwilę zwalić się przyjmując bryzgi wody na pokład. Niektórym z nas dała się mocno we znaki choroba morska.
Jachtowy log nawinął równe 600 Mm. Ale jest jeszcze bardziej zaskakująca liczba, którą solidarnie jako 6 osobowa załoga wypracowaliśmy. Nasz dokładnie zsumowany wiek wyniósł 400 lat.
Wciąż trzeba marzyć i śnić!
Przeżyjmy ten następny raz!
Dziękuję Ci kapitanie.
Dziękuję Ci:
Basiu
Aniu
Jacku
Tomku